shaamans
Administrator
Dołączył: 04 Sie 2007
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Polska Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 12:00, 01 Sty 2012 Temat postu: Warszawa - miasto ludzi z nikąd! |
|
|
Warszawa to .... Miasto ludzi z nikąd, miasto
Warszawa to.... Miasto ludzi z nikąd. Miasto ludzi z miast, miasteczek, z małych wiosek. Wielu tutaj zapomina skąd pochodzi. Niektórzy tak po prostu, inni, bo tego chcą. Dobre wykształcenie i wysoka pozycja zawodowa to nie wszystko. Ważna jest osobowość. Ludzie swoją arogancją, zarozumiałością, poczuciem wyższości, postawą, że jest się lepszym pokazują jak z butów wystaje im jeszcze słoma!
Znalezione w sieci. ,,Jolanta P., burmistrz Giżycka, była dziennikarka lokalnej gazety opowiada - Pewnego dnia latem otworzyły się z impetem drzwi. Wszedł pan z nosem w chmurach, zmierzył mnie wyraźnie pogardliwym spojrzeniem i powiedział: "Dzień dobry. Jestem z Warszawy..." Powiedziałam: Bardzo mi miło, jestem z Wydmin. W czym mogę pomóc? Chciał zapytać o drobnostkę. Za najbardziej widocznych i najgłośniejszych mazurskich turystów uważa się Warszawiaków.” - Nielubiany warszawski turysta – Źródło: Tur Info. Pl
W Warszawie liczy się kariera, stanowiska, pieniądze, wszystko za wszelką ceną, po trupach. To, z kim bywają, określa ich pozycję w hierarchii społecznej. W Warszawie mieszkają sami obcy. Często zarozumiali, aroganccy, butni, cwaniacy. Może dlatego że Warszawa to stolica? Takie są spostrzeżenia o przyjezdnych Warszawiakach. Są po prostu ,,zmieleni” przez to miasto.
Znalezione w sieci. ,,Nagannych turystów zauważyła także Olga L., autorka tekstów kabaretowych i felietonów, która od czterdziestu lat jest miłośniczką Mazur. Jest też właścicielką domu w miejscowości nad Jeziorem Nidzkim. Przyznała - To, co latem przyjeżdża na Mazury, jest chamskie, krzykliwe, hałaśliwe i bezczelne. Na full puszcza muzykę, wjeżdża w leśne dukty, w które nie wolno wjeżdżać, a na spacerach niszczy kijami mrowiska. Okropna jest ta Polska wczasowa, od lat walczę z nią w felietonach. Nie można tego tolerować. Sklepowe, kelnerki, barmani nie mogą za pieniądze pozwalać turystom na chamstwo i krzykliwość. Trzeba im grzecznie zwracać uwagę, to zbija ich z tropu. To, że turyści zostawiają tu pieniądze, nie znaczy, że wszystko im wolno! Nie wolno tchórzyć, nie wolno się ich bać. Chamów trzeba wychowywać. I na co dzień, i na wakacjach.” – Źródło: Tur Info. Pl
Możemy na nich zawiesić wzrok albo zmusić, aby oni nas zauważyli, bo im czymś zaimponujemy np. wyglądem. To są chyba dwie możliwości na spotkanie z bliźnim. Ceną zachowania tożsamości, aby nie zostać ,,zmielonym” przez to wielkie miasto, jest samotność. Jednak dziewięćdziesiąt parę procent przyjezdnych daje się ,,zmielić”, bo tylko jako ,,zmielony pokarm” są ,,trawialni” dla Warszawy. Być może ich ,,warszawskość”, z którą się obnoszą, to rekompensata, że zaparli się siebie? Wielkie korporacje o wiele skuteczniej wypaczają ludzi. W Warszawie trudno poczuć się jak u siebie.
Znalezione w sieci. „Dlaczego ci ludzie z Warszawy ciągle wpychają się do kolejki? Po co tak trąbią? Czy zawsze muszą wymuszać pierwszeństwo? Czy nie mogą mniej hałasować, nie śmiecić, nie wybrzydzać? Czy oni myślą, że wszystko im wolno? - wakacyjne fora internetowe pękają od zarzutów stawianych przyjezdnym ze stolicy. Doszło do tego, że turyści z innych regionów starają się unikać miejscowości zapchanych samochodami z rejestracją zaczynającą się od "W".
Pogoń za mieszkaniem, kartą kredytową, kasą, stanowiskiem jest duża, bo to miara sukcesu – to najważniejsza rzecz dla przyjezdnych, ważniejsza niż rodzina, przyjaciele. Kredyty zaciągają na 30 – 40 lat i rata spłat po trzy, cztery tysiące zł miesięcznie. A emeryci z kolei swoje ciężko wypracowane mieszkania oddają bankom w zamian za wyższą emeryturę.
Rodowici Warszawiacy uciekają z centrum na obrzeża, kupując apartamentowce, mieszkania dwupoziomowe. Prowincja osiada się w centrum, i w całej Warszawie płacąc słono bankom we frankach szwajcarskich. Studia wyższe, nawet zaoczne, prywatne – też muszą być! Wiele osób i po takich studiach pracuje jako pomoc kuchenna, na zmywaku, czy carrefourach z wyższym wykształceniem. Ale wiele młodych osób jednak nie wyobraża sobie, że miałaby to być praca na lata. Studiują z nadzieją na bycie kiedyś dyrektorem. Gdy tego nie robią, sądzą, że przegraliby życie. A fakty są takie, ze tutaj w Warszawie liczą się układy, znajomości, kontakty i dobre pochodzenie, albo dawanie d .... . Dlatego wszelkie przyjaźnie są nieszczere, fałszywe. Ludzie przyjaźnią się bo ten koleś, czy ta laska jest szefem dużego działu w dużej korporacji. Mit warszawskiego sukcesu, często gównianego, miesza ludziom w głowie. Nie potrafią przeżyć własnego życia.
Znalezione w sieci. Życie Warszawy pisze - ,,Jak pisze gazeta, najbardziej interesujące były odpowiedzi na pytanie o cechy pasujące do warszawiaka. Ponad 70% badanych wskazało na towarzyskość, pewność siebie, a nawet arogancja, poczucie wyższości, bycia lepszym od innych, a nawet kreatywność i ... i cwaniactwo. Z obrazu mieszkańca stolicy wyłania się tzw. warszawski cwaniak. To dość popularne określenie, a jak się okazuje, mieszkańcy stolicy także się z tym zgadzają. Właściwie nie powinno to dziwić, bo jak mamy do czynienia z ludźmi kreatywnymi, to oni też przecież dobrze kombinują i to naturalne zestawienie" Źródło – fragment badania z cyklu "Polski pomiar postaw i wartości" zostało przeprowadzone w marcu przez Instytut Socjologii UKSW.
W stolicy jest taki zwyczaj chyba. To, z kim bywa, określa jego pozycję w hierarchii społecznej. Ludzie chodzą interesowanie na wszelkie publiczne bankiety, imprezy, wydarzenia. Po to, aby być trendy, być na czasie. Ludzie interesownie się przyjaźnią, zawierają fałszywe relacje. Spotkania towarzyskie, czy rodzinne to tylko w restauracjach, na gruncie publicznym, czy sieciach handlowych. A wiadomo, że niechodzenie na takie wydarzenia to informacja, że niechodzenie też jest pewnego rodzaju obecnością, a nawet sposobem na życie.
Znalezione w sieci. ,,Modnie ubrany, z wypchanym portfelem, drogowy zabijaka, zarozumialec, cham i malkontent - taki obraz warszawiaka funkcjonuje wśród mieszkańców innych miast. Badania pokazują opinie, iż Warszawiacy są samotni, podejrzliwi, mało się otwierają, są zamknięci, zestresowani, agresywni (wynik zjawiska wyścigu szczurów) są zmęczeni. Taki obraz warszawiaka wyłania się z wielu badań. Tymczasem najwięcej sondaży na temat Warszawy wskazuje, że stereotyp, pogląd na warszawiaka-cwaniaka jest najsilniejszy w samej stolicy. Jak to jest z warszawiakami - dadzą się lubić? Jaki jest Twój obraz mieszkańca stolicy? Wielu postrzega iż Warszawiak budzi niechęć, kojarzony jest z rozpychającym się łokciami gburem, pyskatym zarozumialcem, lub wieśniakiem, który kreuje się na lepszego. Nie lubią go zwłaszcza mieszkańcy innych dużych miast, jak Kraków, Poznań, Szczecin, Wrocław, Radom, czy Gdańsk" - mówi psycholog społeczny prof. Janusz Czapiński.”
Wrażliwość w Warszawie jest zabójcza. Można sobie na nią pozwolić na wsi albo w małych miasteczkach, bo tam zawsze znajdzie się wsparcie. W mniejszych miastach ludzie się znają, a jeśli się nie znają, mają ciekawszą mentalność. W Warszawie mieszkają sami obcy, przyjezdni, ludzie nastawieni na karierę i sukces, czyli psychopaci nastawieni na sukces i pieniądze. Znam człowieka, który potrafił pięknie malować obrazy, gdy jeszcze mieszkał na obrzeżach małego 20 tysięcznego miasteczka tuż przy puszczy. A gdy zamieszkał w Warszawie, przestał rozwijać swój talent, bo w stolicy nikogo nie obchodzi twórczość zwykłego szarego człowieka z talentem. Przestał malować, tworzyć, bo kogo to obchodzi. U siebie przynajmniej swoje prace sprzedawał. W Warszawie kupować nikt nie chciał. I to właśnie chyba czeka wrażliwców - pisze pewien portal internetowy.
Znalezione w sieci ,,Jestem pracownikiem sektora finansów publicznych. Widzę po numerach identyfikacji podatkowej, czy ktoś jest przyjezdny, czy nie. Mam więc wgląd w to, skąd ktoś przyjechał do Warszawy, ile zarabia i jak się zachowuje. I z tego wynika, że stereotyp Warszawki zawdzięczamy niedowartościowanym nowobogackim, którzy przyjechali do stolicy za pracą, i zrobili szybką karierę. Po wojnie do odbudowy miasta przybyło powyżej 60 procent ludzi z prowincji, którzy się osiedlili. Dziś w czasach trudnych ekonomicznie przyjeżdżają młodzi i ludzie z ubogich regionów Polski, jak np. ze ściany wschodniej, kieleckie, pomorskie, i inne. Są tacy co teraz, będąc na średnich kierowniczych stanowiskach, z mieszkaniem i samochodem na kredyt, czują się lepsi od reszty społeczeństwa, zapominają o starych przyjaźniach, a nawet rodzinie. Najbardziej mnie śmieszy, gdy słoma z butów wychodzi, gdy taki petent przyjdzie do urzędu - tam dopiero musi pokazać swoją wyższość nad urzędnikami, bo przecież jest kierownikiem działu w Carrefourze. Tacy ludzie pokazują swoją wyższość także na zakupach. Klienci warszawscy w okresach przedświątecznych są agresywni, zachłanni, bardzo nieuprzejmi dla sprzedawców, pracowników sklepów, czy restauracji. Skoro kolega ma nowe kino domowe, to dlaczego ja nie mogę być gorszy, muszę mieć nowsze - takie myślenie ma większość warszawiaków”
Samotność w Warszawie występuje w różnych stanach skupienia. Ludzie niby się uśmiechają na ulicach, ale w głębi ducha są samotni, nieszczęśliwi. Ludzie załatwiają interesy, są zmartwieni albo zadowoleni, a tak naprawdę każdy jest sam. W Warszawie ludzie są tak naprawdę tacy sami, gdyż w wielkim tłumie taka jednostka, indywidualista nie jest tam zauważalna. Ginie. Może warto opowiadać o sobie innym? Historia wiele razy opowiedziana staje się literaturą swojego losu. Tworząc ją dowiadujemy się, kim naprawdę jesteśmy, a to znacznie utrudnia ,,zmielenie” przez to miasto jakim jest Warszawa, która wchłania mniejsze miasta i miejscowości jak Piaseczno. Bo ludzie mają tu naturalną skłonność upodobniania się do tych, którzy dominują w ich otoczeniu. Kto z kim przystaje, takim sam zostaje. Jeśli wejdziesz między wrony, zaczniesz krakać jak i one. Więc może zacznij myśleć od siebie, a nie myśl tak, jak inni tego chcą, być myślał. Świetnie obrazuje o tym ta historia opowiedziana tutaj.
Znalezione w sieci. ,,Warszawiacy są dumni: Jesteśmy cwaniakami! W tym mieście to, co gdzie indziej jest wadą, staje się zaletą. Socjologowie przeprowadzili badania na grupie tysiąca mieszkańców polskiej stolicy. Warszawiaków przepytywano w kwestiach związanych z pracą, edukacjami i ogólnymi warunkami życia w ich mieście. Jednakże głównym tematem badań były postawy i wartości charakteryzujące obywateli Warszawy. I tu wynik okazał się dosyć zaskakujący – zaskakujący bezpośredniością, z jaką przedstawili się Warszawiacy. Jak donosi "Życie Warszawy", z socjologicznych ankiet wyłania się obraz "warszawskiego cwaniaka": osoby gotowej dla własnej korzyści kłamać, kręcić i wykorzystywać innych. Warszawiacy chyba rozumieją, że nie ma się czym chwalić – ale i tak wydają się być dumni ze swego cwaniactwa. Możliwe, że Warszawiacy chcą w ten sposób nawiązać do tradycji przedwojennej Warszawy. W II RP stolica była znana ze swej – jakbyśmy dziś powiedzieli – subkultury drobnych cwaniaków. Ale tamci ludzie mieli swój honor i swój etos – a dziś już ich nie ma. Zostali pogrzebani razem z całą przedwojenną Warszawą. Ich miejsce zajęła ludność napływowa, która najwyraźniej teraz myli spryt z chamstwem, rozpychaniem się łokciami, depcząc słabszych. Warszawiacy są na ulicy w tramwaju, autobusie bardzo nieuprzejmi, agresywni, a to wynika z tzw wyścigu szczurów, który zaczyna się już w przedszkolach, ten wyścig za karierą. (na podstawie felietonów prasowych) ”
------------------------------------------------------------------------------------------
Cytat: |
Warszawa to .... Miasto ludzi z nikąd, miasto
Warszawa to.... Miasto ludzi z nikąd. Miasto ludzi z miast, miasteczek, z małych wiosek. Wielu tutaj zapomina skąd pochodzi. Niektórzy tak po prostu, inni, bo tego chcą. Dobre wykształcenie i wysoka pozycja zawodowa to nie wszystko. Ważna jest osobowość. Ludzie swoją arogancją, zarozumiałością, poczuciem wyższości, postawą, że jest się lepszym pokazują jak z butów wystaje im jeszcze słoma!
Znalezione w sieci. ,,Jolanta P., burmistrz Giżycka, była dziennikarka lokalnej gazety opowiada - Pewnego dnia latem otworzyły się z impetem drzwi. Wszedł pan z nosem w chmurach, zmierzył mnie wyraźnie pogardliwym spojrzeniem i powiedział: "Dzień dobry. Jestem z Warszawy..." Powiedziałam: Bardzo mi miło, jestem z Wydmin. W czym mogę pomóc? Chciał zapytać o drobnostkę. Za najbardziej widocznych i najgłośniejszych mazurskich turystów uważa się Warszawiaków.” - Nielubiany warszawski turysta – Źródło: Tur Info. Pl
W Warszawie liczy się kariera, stanowiska, pieniądze, wszystko za wszelką ceną, po trupach. To, z kim bywają, określa ich pozycję w hierarchii społecznej. W Warszawie mieszkają sami obcy. Często zarozumiali, aroganccy, butni, cwaniacy. Może dlatego że Warszawa to stolica? Takie są spostrzeżenia o przyjezdnych Warszawiakach. Są po prostu ,,zmieleni” przez to miasto.
Znalezione w sieci. ,,Nagannych turystów zauważyła także Olga L., autorka tekstów kabaretowych i felietonów, która od czterdziestu lat jest miłośniczką Mazur. Jest też właścicielką domu w miejscowości nad Jeziorem Nidzkim. Przyznała - To, co latem przyjeżdża na Mazury, jest chamskie, krzykliwe, hałaśliwe i bezczelne. Na full puszcza muzykę, wjeżdża w leśne dukty, w które nie wolno wjeżdżać, a na spacerach niszczy kijami mrowiska. Okropna jest ta Polska wczasowa, od lat walczę z nią w felietonach. Nie można tego tolerować. Sklepowe, kelnerki, barmani nie mogą za pieniądze pozwalać turystom na chamstwo i krzykliwość. Trzeba im grzecznie zwracać uwagę, to zbija ich z tropu. To, że turyści zostawiają tu pieniądze, nie znaczy, że wszystko im wolno! Nie wolno tchórzyć, nie wolno się ich bać. Chamów trzeba wychowywać. I na co dzień, i na wakacjach.” – Źródło: Tur Info. Pl
Możemy na nich zawiesić wzrok albo zmusić, aby oni nas zauważyli, bo im czymś zaimponujemy np. wyglądem. To są chyba dwie możliwości na spotkanie z bliźnim. Ceną zachowania tożsamości, aby nie zostać ,,zmielonym” przez to wielkie miasto, jest samotność. Jednak dziewięćdziesiąt parę procent przyjezdnych daje się ,,zmielić”, bo tylko jako ,,zmielony pokarm” są ,,trawialni” dla Warszawy. Być może ich ,,warszawskość”, z którą się obnoszą, to rekompensata, że zaparli się siebie? Wielkie korporacje o wiele skuteczniej wypaczają ludzi. W Warszawie trudno poczuć się jak u siebie.
Znalezione w sieci. „Dlaczego ci ludzie z Warszawy ciągle wpychają się do kolejki? Po co tak trąbią? Czy zawsze muszą wymuszać pierwszeństwo? Czy nie mogą mniej hałasować, nie śmiecić, nie wybrzydzać? Czy oni myślą, że wszystko im wolno? - wakacyjne fora internetowe pękają od zarzutów stawianych przyjezdnym ze stolicy. Doszło do tego, że turyści z innych regionów starają się unikać miejscowości zapchanych samochodami z rejestracją zaczynającą się od "W".
Pogoń za mieszkaniem, kartą kredytową, kasą, stanowiskiem jest duża, bo to miara sukcesu – to najważniejsza rzecz dla przyjezdnych, ważniejsza niż rodzina, przyjaciele. Kredyty zaciągają na 30 – 40 lat i rata spłat po trzy, cztery tysiące zł miesięcznie. A emeryci z kolei swoje ciężko wypracowane mieszkania oddają bankom w zamian za wyższą emeryturę.
Rodowici Warszawiacy uciekają z centrum na obrzeża, kupując apartamentowce, mieszkania dwupoziomowe. Prowincja osiada się w centrum, i w całej Warszawie płacąc słono bankom we frankach szwajcarskich. Studia wyższe, nawet zaoczne, prywatne – też muszą być! Wiele osób i po takich studiach pracuje jako pomoc kuchenna, na zmywaku, czy carrefourach z wyższym wykształceniem. Ale wiele młodych osób jednak nie wyobraża sobie, że miałaby to być praca na lata. Studiują z nadzieją na bycie kiedyś dyrektorem. Gdy tego nie robią, sądzą, że przegraliby życie. A fakty są takie, ze tutaj w Warszawie liczą się układy, znajomości, kontakty i dobre pochodzenie, albo dawanie d .... . Dlatego wszelkie przyjaźnie są nieszczere, fałszywe. Ludzie przyjaźnią się bo ten koleś, czy ta laska jest szefem dużego działu w dużej korporacji. Mit warszawskiego sukcesu, często gównianego, miesza ludziom w głowie. Nie potrafią przeżyć własnego życia.
Znalezione w sieci. Życie Warszawy pisze - ,,Jak pisze gazeta, najbardziej interesujące były odpowiedzi na pytanie o cechy pasujące do warszawiaka. Ponad 70% badanych wskazało na towarzyskość, pewność siebie, a nawet arogancja, poczucie wyższości, bycia lepszym od innych, a nawet kreatywność i ... i cwaniactwo. Z obrazu mieszkańca stolicy wyłania się tzw. warszawski cwaniak. To dość popularne określenie, a jak się okazuje, mieszkańcy stolicy także się z tym zgadzają. Właściwie nie powinno to dziwić, bo jak mamy do czynienia z ludźmi kreatywnymi, to oni też przecież dobrze kombinują i to naturalne zestawienie" Źródło – fragment badania z cyklu "Polski pomiar postaw i wartości" zostało przeprowadzone w marcu przez Instytut Socjologii UKSW.
W stolicy jest taki zwyczaj chyba. To, z kim bywa, określa jego pozycję w hierarchii społecznej. Ludzie chodzą interesowanie na wszelkie publiczne bankiety, imprezy, wydarzenia. Po to, aby być trendy, być na czasie. Ludzie interesownie się przyjaźnią, zawierają fałszywe relacje. Spotkania towarzyskie, czy rodzinne to tylko w restauracjach, na gruncie publicznym, czy sieciach handlowych. A wiadomo, że niechodzenie na takie wydarzenia to informacja, że niechodzenie też jest pewnego rodzaju obecnością, a nawet sposobem na życie.
Znalezione w sieci. ,,Modnie ubrany, z wypchanym portfelem, drogowy zabijaka, zarozumialec, cham i malkontent - taki obraz warszawiaka funkcjonuje wśród mieszkańców innych miast. Badania pokazują opinie, iż Warszawiacy są samotni, podejrzliwi, mało się otwierają, są zamknięci, zestresowani, agresywni (wynik zjawiska wyścigu szczurów) są zmęczeni. Taki obraz warszawiaka wyłania się z wielu badań. Tymczasem najwięcej sondaży na temat Warszawy wskazuje, że stereotyp, pogląd na warszawiaka-cwaniaka jest najsilniejszy w samej stolicy. Jak to jest z warszawiakami - dadzą się lubić? Jaki jest Twój obraz mieszkańca stolicy? Wielu postrzega iż Warszawiak budzi niechęć, kojarzony jest z rozpychającym się łokciami gburem, pyskatym zarozumialcem, lub wieśniakiem, który kreuje się na lepszego. Nie lubią go zwłaszcza mieszkańcy innych dużych miast, jak Kraków, Poznań, Szczecin, Wrocław, Radom, czy Gdańsk" - mówi psycholog społeczny prof. Janusz Czapiński.”
Wrażliwość w Warszawie jest zabójcza. Można sobie na nią pozwolić na wsi albo w małych miasteczkach, bo tam zawsze znajdzie się wsparcie. W mniejszych miastach ludzie się znają, a jeśli się nie znają, mają ciekawszą mentalność. W Warszawie mieszkają sami obcy, przyjezdni, ludzie nastawieni na karierę i sukces, czyli psychopaci nastawieni na sukces i pieniądze. Znam człowieka, który potrafił pięknie malować obrazy, gdy jeszcze mieszkał na obrzeżach małego 20 tysięcznego miasteczka tuż przy puszczy. A gdy zamieszkał w Warszawie, przestał rozwijać swój talent, bo w stolicy nikogo nie obchodzi twórczość zwykłego szarego człowieka z talentem. Przestał malować, tworzyć, bo kogo to obchodzi. U siebie przynajmniej swoje prace sprzedawał. W Warszawie kupować nikt nie chciał. I to właśnie chyba czeka wrażliwców - pisze pewien portal internetowy.
Znalezione w sieci ,,Jestem pracownikiem sektora finansów publicznych. Widzę po numerach identyfikacji podatkowej, czy ktoś jest przyjezdny, czy nie. Mam więc wgląd w to, skąd ktoś przyjechał do Warszawy, ile zarabia i jak się zachowuje. I z tego wynika, że stereotyp Warszawki zawdzięczamy niedowartościowanym nowobogackim, którzy przyjechali do stolicy za pracą, i zrobili szybką karierę. Po wojnie do odbudowy miasta przybyło powyżej 60 procent ludzi z prowincji, którzy się osiedlili. Dziś w czasach trudnych ekonomicznie przyjeżdżają młodzi i ludzie z ubogich regionów Polski, jak np. ze ściany wschodniej, kieleckie, pomorskie, i inne. Są tacy co teraz, będąc na średnich kierowniczych stanowiskach, z mieszkaniem i samochodem na kredyt, czują się lepsi od reszty społeczeństwa, zapominają o starych przyjaźniach, a nawet rodzinie. Najbardziej mnie śmieszy, gdy słoma z butów wychodzi, gdy taki petent przyjdzie do urzędu - tam dopiero musi pokazać swoją wyższość nad urzędnikami, bo przecież jest kierownikiem działu w Carrefourze. Tacy ludzie pokazują swoją wyższość także na zakupach. Klienci warszawscy w okresach przedświątecznych są agresywni, zachłanni, bardzo nieuprzejmi dla sprzedawców, pracowników sklepów, czy restauracji. Skoro kolega ma nowe kino domowe, to dlaczego ja nie mogę być gorszy, muszę mieć nowsze - takie myślenie ma większość warszawiaków”
Samotność w Warszawie występuje w różnych stanach skupienia. Ludzie niby się uśmiechają na ulicach, ale w głębi ducha są samotni, nieszczęśliwi. Ludzie załatwiają interesy, są zmartwieni albo zadowoleni, a tak naprawdę każdy jest sam. W Warszawie ludzie są tak naprawdę tacy sami, gdyż w wielkim tłumie taka jednostka, indywidualista nie jest tam zauważalna. Ginie. Może warto opowiadać o sobie innym? Historia wiele razy opowiedziana staje się literaturą swojego losu. Tworząc ją dowiadujemy się, kim naprawdę jesteśmy, a to znacznie utrudnia ,,zmielenie” przez to miasto jakim jest Warszawa, która wchłania mniejsze miasta i miejscowości jak Piaseczno. Bo ludzie mają tu naturalną skłonność upodobniania się do tych, którzy dominują w ich otoczeniu. Kto z kim przystaje, takim sam zostaje. Jeśli wejdziesz między wrony, zaczniesz krakać jak i one. Więc może zacznij myśleć od siebie, a nie myśl tak, jak inni tego chcą, być myślał. Świetnie obrazuje o tym ta historia opowiedziana tutaj.
Znalezione w sieci. ,,Warszawiacy są dumni: Jesteśmy cwaniakami! W tym mieście to, co gdzie indziej jest wadą, staje się zaletą. Socjologowie przeprowadzili badania na grupie tysiąca mieszkańców polskiej stolicy. Warszawiaków przepytywano w kwestiach związanych z pracą, edukacjami i ogólnymi warunkami życia w ich mieście. Jednakże głównym tematem badań były postawy i wartości charakteryzujące obywateli Warszawy. I tu wynik okazał się dosyć zaskakujący – zaskakujący bezpośredniością, z jaką przedstawili się Warszawiacy. Jak donosi "Życie Warszawy", z socjologicznych ankiet wyłania się obraz "warszawskiego cwaniaka": osoby gotowej dla własnej korzyści kłamać, kręcić i wykorzystywać innych. Warszawiacy chyba rozumieją, że nie ma się czym chwalić – ale i tak wydają się być dumni ze swego cwaniactwa. Możliwe, że Warszawiacy chcą w ten sposób nawiązać do tradycji przedwojennej Warszawy. W II RP stolica była znana ze swej – jakbyśmy dziś powiedzieli – subkultury drobnych cwaniaków. Ale tamci ludzie mieli swój honor i swój etos – a dziś już ich nie ma. Zostali pogrzebani razem z całą przedwojenną Warszawą. Ich miejsce zajęła ludność napływowa, która najwyraźniej teraz myli spryt z chamstwem, rozpychaniem się łokciami, depcząc słabszych. Warszawiacy są na ulicy w tramwaju, autobusie bardzo nieuprzejmi, agresywni, a to wynika z tzw wyścigu szczurów, który zaczyna się już w przedszkolach, ten wyścig za karierą. (na podstawie felietonów prasowych) ”
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez shaamans dnia Pon 21:12, 02 Sty 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|